Mediokrata Mediokrata
334
BLOG

W obliczu wojny

Mediokrata Mediokrata Polityka Obserwuj notkę 0

 

Doprawdy, żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Europa po raz kolejny staje w obliczu zagrożenia konfliktem. Zagrożenie jest o tyle większe, że zarzewia konfliktu znajdują się na rubieżach Europy oraz w samym jej centrum.

Można wyróżnić trzy główne ogniska zapalne: sytuacja na Ukrainie, Bliski Wschód oraz radykalizacja środowisk muzułmańskich w Europie. Konflikt na Ukrainie uświadamia coraz większe rzesze sceptyków, że prawidła Realpolitik, oparte na bezwzględnej walce o przetrwanie, władzę i wpływy, się nie przedawniają. Drugim punktem spójnym łączącym wszystkie te wydarzenia jest konflikt o podłożu cywilizacyjnym, którego główną areną powoli stają się kraje Europy zachodniej, ale także wyżej wspomniana Ukraina oraz Bliski Wschód.

Krytycy paradygmatu cywilizacyjnego Samuela Huntingtona dotyczącego „zderzenia cywilizacji” wskazują na wewnętrzną niejednorodność cywilizacji oraz występowanie wielu konfliktów wewnątrzcywilizacyjnych. Mają oni poniekąd rację, ponieważ w polityce międzynarodowej niewiele może się zmienić i rywalizacja między państwami pozostanie podstawową zasadą funkcjonowania systemu międzynarodowego. Jednak, jeśli bezpieczeństwo państwa lub grupy państw jest zagrożone przez państwo posiadające pozycję hegemona lub koalicję silniejszych państw, wówczas państwa te powinny połączyć siły i stworzyć sojusz w celu obrony swojej niepodległości.

Z takim scenariuszem mamy teraz najprawdopodobniej do czynienia w przypadku sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz bezpośrednio na kontynencie Europejskim. Islamski boom demograficzny oraz tzw. „islamskie przebudzenie”, związane z odrodzeniem Islamu w świecie muzułmańskim, są jednymi z głównych czynników prowadzących do konfliktu pomiędzy cywilizacją zachodnią, a islamską. W połączeniu z zachodnim uniwersalizmem, poglądem opierającym się na twierdzeniu, że wszystkie cywilizacje powinny przyjąć zachodnie wartości, a który rozwścieczył islamskich fundamentalistów, wystąpienie konfliktu międzycywilizacyjnego staje się jeszcze bardziej prawdopodobne.

Utworzenie pod koniec czerwca kalifatu Państwa Islamskiego na kontrolowanych przez sunnickich ekstremistów religijnych terenach północnego Iraku i Syrii jest potencjalnie poważnym zagrożeniem dla Europy. Tym większym, że ta salaficka organizacja terrorystyczna stawia sobie za cel „zjednoczenie” pod swoją bezpośrednią kontrolę polityczną większości ziem zamieszkanych przez muzułman. „Zjednoczenie” to przeprowadzane jest za pomocą krawcach podbojów oraz islamizacji, podobnie jak miało to miejsce przed wiekami. Tak, więc na obrzeżach Europy może wyrosnąć potężne, wrogo do niej nastawione państwo.

Zachodni przywódcy powoli zaczynają sobie zdawać sprawę, z jakim zagrożeniem mają do czynienia. Zamordowanie przez ekstremistów muzułmańskich amerykańskiego dziennikarza James’a Foley’a oraz czystki na tle religijnym stały się katalizatorem do częściowego przebudzenia Zachodu. Premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, ostrzegł niedawno przed ekstremistycznym kalifatem stwierdzając, że „Państwo Islamskie ma mordercze zamiary”. Z kolei przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, Martin Dempsey, stwierdził, że Państwo Islamskie może pokonać tylko międzynarodowa koalicja. Szef Pentagonu Chuck Hagel, uważa natomiast, że ekstremistyczne Państwo Islamskie stanowi zagrożenie, z jakim do tej pory Amerykanie nie mieli do czynienia. Jego zdaniem wyrafinowana i wroga Zachodowi ideologia w połączeniu ze strategicznym i wojskowym know-how oraz silnym finansowaniem czynią z ekstremistów z Państwa Islamskiego coś „więcej niż tylko grupą terrorystyczną”. O powadze sytuacji świadczą także przeprowadzane przez Amerykanów od 8 sierpnia naloty na wojskowe cele ekstremistów w Iraku.

Jednak, próby stworzenia międzynarodowej koalicji idą jak na razie dość mozolnie. USA będą kontynuowały naloty, rządy Wielkiej Brytanii i Australii rozważają przyłączenie się do akcji, jednak wykluczają wprowadzenie wojsk lądowych. Przywódcy państw arabskich podchodzą dość sceptycznie do pomysłu utworzenia międzynarodowej koalicji w celu zwalczenia ekstremistów Państwa Islamskiego. Obawiają się oni m.in. wzmocnienia pozycji Baszar’a al-Asad’a. Wygląda na to, że Państwo Islamskie ma spore szanse, aby stać się w przyszłości poważnym problemem.

Paradoksalnie, zdaniem gen. Skrzypczaka, państwa planujące utworzenie koalicji przeciw Państwu Islamskiemu, a które w roku 2003 wzięły udział w inwazji na Irak, później wspierały Arabską Wiosnę oraz rebeliantów walczących z Asad’em, są odpowiedzialne za problem, z którym teraz przyjdzie nam się uporać.

Jednak problem ekstremistów islamskich zaangażowanych w konflikt na Bliskim Wschodzie ma także drugie oblicze. Jest ono bezpośrednio związane z rosnącą populacją imigrantów z krajów należących do cywilizacji islamskiej – kulturowo odmiennych od przedstawicieli cywilizacji zachodniej. Brak asymilacji oraz postępująca radykalizacja środowisk muzułmańskich nie wróży najlepiej. Wystarczy wspomnieć zamachy przeprowadzone przez ekstremistów muzułmańskich w Nowym Yorku, Londynie, Madrycie czy Bostonie lubbrutalny mord dokonany w 2013 r. na żołnierzu brytyjskich sił zbrojnych na ulicach Londynu.

Z raportu Europolu (“TE-SAT 2013 - EU Terrorism Situation and Trend Report”) wynika, że coraz więcej obywateli Unii Europejskiej przyjmuje islam, radykalizuje się i podróżuje do regionów objętych konfliktami w celu zaangażowania się w działalność terrorystyczną.The International Center for the Study of Radicalizations podaje, że liczba bojowników z państw Europejskich walczących po stronie islamskich ekstremistów w Syrii może sięgaćblisko 2 tysięcy.Jesttowedług Europolu jednym z głównych zagrożeń dla bezpieczeństwa wewnętrznego państw członkowskich UE, w szczególności, gdy osoby takie wrócą w granice UE z zamiaremprowadzenia działalności terrorystycznej we własnych krajach.

Tak, więc objawy narastającego konfliktu cywilizacyjnegowidoczne są nie tylko w rejonach gdzie przebiegają tradycyjne linie podziałów międzycywilizacyjnych, aletakże w samym sercu cywilizacji zachodniej.

Kolejny punktem zapalnym, który także stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy jest konflikt na Ukrainie. Huntington od dawna wieścił rozpad Ukrainy na zachodnią część unicką i prawosławną rosyjską. Co prawda wątpił on w prawdopodobieństwo konfliktu tego państwa z Rosją, jednak jak się okazuje ,Rosja miała nieco inny pogląd na tę sprawę. Najnowsze doniesienia wskazują na to, że 28 sierpnia rosyjskie wojska rozpoczęły inwazję i wkroczyły do południowej części obwodu donieckiego. Rosja, zgodnie ze swoim zwyczajem nie wypowiedziała wojny. Oświadczenia Kremla, że rosyjscy żołnierze przebywający na terytorium Ukrainie są ochotnikami lub przebywają na urlopie są w świetle najnowszych wydarzeń niezbyt wiarygodne.

Reakje państw na wydarzenia na Ukrainie są niejednoznaczne. Najostrzej zareagowały państwa będące w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji. Szef MSZ Łotwy, Edgars Rinkevies, jednoznacznie stwierdził, że mamy do czynienia z agresją rosyjską, na którą musi być odpowiednia reakcja ONZ. Minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski, nazwał wtargnięcie wojsk rosyjskich na Ukrainę agresją i wezwał społeczność międzynarodową do podjęcia zdecydowanych działań. David Cameron zaapelował o natychmiastowe zatrzymanie rosyjskich czołgów przekraczających granicę Rosji z Ukrainą, ostrzegł Moskwę przed dalszymi konsekwencjami takich działań. Kanclerz Niemiec, Angela Merkel, domagała się wyjaśnień od prezydenta Rosji dotyczących „wtargnięcia” wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy. Z kolei prezydent Francji, FrancoisHollande, stwierdził, że byłoby to nie do zaakceptowania, jeśli wojska rosyjskie znalazłyby się na Ukrainie. Prezydent Stanów Zjednoczonych, Barak Obama, oświadczył, że to „Rosja ponosi odpowiedzialność za konflikt we wschodnich częściach”Ukrainy. Zdaniem Obamy, lekceważenie przez Rosję proponowanych rozwiązań konfliktudoprowadzi w rezultacie do kolejnych konsekwencji dla Moskwy. Prezydent USA podkreślił jednocześnie, że USA nie mają traktatowych obowiązków obrony Ukrainy, ponieważ ta nie jest członkiem NATO.

Zastanawiające są także różne opinie na temat kondycji NATO. Brytyjscy parlamentarzyści w najnowszym raporcie doszli do wniosku, że NATO nie jest przygotowane do odparcia ataku Federacji Rosyjskiej. Nie jest to głos odosobniony! Generał Richard Shirreff – byłyzastępca głównodowodzącego sił NATO w Europie – stwierdził niedawno, że gdyby doszło do eskalacji konfliktu na Ukrainie państwa NATO nie mają dość potencjału militarnego, aby sprostać wyzwaniom ze strony Rosji. Putin wziął sobie te słowa do serca …

Putinowska Rosja jest wytrawnym przeciwnikiem, z jakim od dawna Zachowi nie było dane się zmierzyć. Konflikt na Ukrainie ukazał prawdziwe oblicze współczesnej wojny, w której używa się metod dywersyjnych, dezinformacyjnych i terrorystycznych. Wydarzenia na Ukrainie uwidaczniają perfekcyjne opanowanie przez Rosję tej metody prowadzenia konfliktu oraz jej zdolność do efektywnego paraliżowania przeciwnika. W połączeniu z silną pozycją militarną oraz uzależnieniem Europy od dostaw energii, Rosja jest w stanie prowadzić na tyle skuteczną politykę zagraniczną, że osiąga swoje imperialistyczne cele z zaskakującą łatwością.

Konwój z pomocą humanitarną, który bezprawnie wtargnął na Ukrainę, posłużył Rosji do zdezorganizowania i utrudnienia stronie ukraińskiej prowadzenia operacji przeciw rebeliantom. Rosja wykorzystała konwój humanitarny, jako zasłonę dymną, która umożliwiła wysłanie separatystom wsparcia w postaci sprzętu i dodatkowych posiłków. Konwój następnie wrócił do Rosji z zagrabionymi urządzeniami z zakładów przemysłowych, co dodatkowo paraliżuje Ukrainę.

Coraz częstsze naruszenia przestrzeni powietrznej państw europejskich oraz członków NATO przez rosyjskie samoloty są elementem wojny psychologicznej prowadzonej przez Kreml. W ten sposób Putin sprawdza jak daleko może się posunąć. Być może chce on także sprawić, aby inne państwa w obawie o własne bezpieczeństwo zajęły się własnymi sprawami i pozostawiły Ukrainę na pastwę Rosji.

Rola Polski w powyższych wydarzenia jest niejasna. Po początkowym okresie aktywnego działania na rzecz rozwiązania konfliktu u naszego wschodniego sąsiada polscy decydenci jakby pogubili się w swoich działaniach. Nieobecność Radosława Sikorskiego, na niedawnym spotkaniu szefów dyplomacji Niemiec, Rosji, Francji i Ukrainy dotyczącym wypracowania zawieszenia broni i pomocy humanitarnej dla ludności cywilnej, dobitnie to pokazuje. Spodziewać by się można, że Polska, jako potencjalnie najbardziej zainteresowany kraj kierunkiem, w jakim rozwija się konflikt, ponieważ sąsiadujemy i z agresorem i z ofiarą agresji, powinna być bardziej zaangażowana w próby jego rozwiązania. Jednak ostatnie wystąpienie szefa polskiego MSZ, w którym stwierdził, że inicjatywa nie leży po stronie Polski, wyraźnie wskazuje, że Polska nie liczy się w rozgrywkach międzynarodowych. Jest to dotkliwa porażka polskiej polityki zagranicznej, której niepisaną zasadą była dewiza, że wschodnia polityka powinna być prowadzona z nami.

Niemcy zdają się, być tymi, którzy przejmują inicjatywę w rozmowach z Putinem. Rosja jest dla Niemiec silnym partnerem gospodarczym, dlatego działania Niemiec wobec Rosji trzeba analizować z punktu widzenia niemieckich interesów. Angela Merkel, podobnie jak inni przywódcy Europejscy, próbuje doprowadzić do zakończenia konfliktu przy użyciu środków dyplomatycznych i sankcji. Na to jest już chyba za późno. Przywódcy Europy Zachodniej i USA po raz kolejny ulegli złudzeniu, że współpraca z państwem o imperialistycznych zapędach jest możliwa. A może jest to jednak sprytna gra na czas i pogoń za własnymi interesami politycznymi i gospodarczymi? Niebezpieczeństwo, że słaby Zachód poświęci kraje Europy Środkowo-Wschodzniej, aby kupić sobie więcej czasu na przygotowania, jest bardzo realne.

Dla państw Europy Zachodniej wydarzenia na Bliskim Wschodzie mogą mieć paradoksalnie większe znaczenie dla bezpieczeństwa niż konflikt na Ukrainie. Ten ostatni jest z kolei dla Europy Środkowo-Wschodniej głównym zagrożeniem, ponieważ toczy się on w samym jej centrum. Dlatego, należy bacznie słuchać i obserwować poczynania przedstawicieli obcych państw i szykować się na najgorsze. Tylko wtedy zapewnimy sobie bezpieczeństwo.

Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka